wtorek 16, Lipiec, 2013

Piorunująca Transjura

tran4Bieg rozgrywany na Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej. Trasa prowadzi Czerwonym Szlakiem Orlich Gniazd, liczący 164km Częstochowa – Kraków lub Kraków – Częstochowa. Co roku zmienia się kierunek startu .Tegoroczna trzecia edycja ze startem w Częstochowie miała być przetarciem dla mnie, a zarazem próbą przed 7 Szczytami.

 

To właśnie bieg 7 Szczytów był głównym powodem, dla którego miałem nie biec Transjury. Tak nie biec, zapisałem się dosłownie rzutem na taśmę, tuż przed zamknięciem listy startowej. Doszedłem jednak do decyzji, że wystartuję. Jako uczestnik i finiszer dwóch poprzednich edycji, start pod nosem, z miasta którego się wywodzę oraz Jura na której trenuję i uwielbiam Ją spowodował, że stanąłem na starcie. A tak poza tym to chyba też ultra nałóg :-).

Na start spóźniłem się spowodowany występem kabaretowym na scenie. Gdy dotarłem na Stary Rynek, gdzie był start nie było już nikogo. Samotnie zacząłem bieg jakieś 10 minut po 21. Strata na takim dystansie wydaję się nie być stratą. Po kilku kilometrach wyprzedzałem już zawodników. W Złotym Potoku, gdzieś ok. 40km byłem w okolicach szóstego miejsca. Wybiegając z Ostrężnika w stronę Niegowej ujrzałem pierwsze błyski i grzmoty zbliżające się w szybkim tempie. Zdałem sobie sprawę, że to nie będzie łatwa przeprawa, tym bardziej że zapowiadano załamanie pogody.

Napierając i trzymając się taktyki tuż przed Niegową było wiadomo, że to nie jest zwykła burza, która pohałasuje i pójdzie sobie po góra godzinie. W tamtym momencie zwolniłem, zacząłem obserwacje, bardzo poważnie rozważałem powrót do auta orga w Ostrężniku, również chowanie się w bardzo zabudowanym przystanku wchodziło w rachubę, jak również w ostateczności  w środku nocy dobijanie się do okolicznych domów po schron.

tran2

Wiem dużo o burzach i niebezpieczeństwie związanymi z nimi, zdrowy rozsądek mówił od razu, że nic z tego biegu już nie będzie.

Mimo wszystkich znaków na niebie napierałem dalej. Wbiegając do Niegowej przy ogromnym już dudnieniu pozostawało kwestią czasu napierania piorunów. Nie myliłem się, tuż za Niegową w natarciu na Mirów i Bobolice zaczęła się kanonada z nieba. Traf tak chciał, że w Mirowie spotkałem kolegę ultrasa, z którym rok wcześniej przeżyliśmy słynną już burzę na Transjurze, która czyhała w Kusiętach nad Zieloną Górą.

Kolejny raz wspólnie stawiliśmy czoła ziemskiemu żywiołowi. Z taką różnicą, że tegoroczna burza to front burzowy który zaczął się około 1 w nocy i trwał do samego rana, non stop rzucając piorunami hałasując i lejąc wodą ile wlezie.

tran3

Dwukrotnie znaleźliśmy się w samym epicentrum burz, gdzie ogniste pioruny uderzały tuż obok nas i nad nami. Pierwszym efektem schronienia były Podlesice, gdzie Góra Zborów i okolica obrywała konkretnie. Spędziliśmy około godziny w hotelu, dobrze że udało nam się tam schronić. Gdy wydawało się, że troszeczkę uspokoiło się ruszyliśmy dalej. Byliśmy w błędzie, teoretycznie zalesiony teren dawał jakieś schronienie to napierając szlakiem nagle znaleźliśmy się na otwartym polu, a byliśmy ponownie w samym epicentrum. Zaczęła znów latać nad nami  ,,ognista kula”, ponownie udało nam się schronić w Żerkowicach. Dla mnie to było już za wiele. Pokonałem jeszcze odcinek do Podzamcza po szlaku, który zamienił się w potok i tam świadomie i rozsądnie zszedłem z trasy (ok.70km). I tak te 30km, które pokonałem od pierwszego grzmotu było za dużo i ogromnie ryzykowne. Podczas postojów wymuszonych wielu zawodników mijało nas i biegli wśród rozpryskujących się piorunów nad głowami.  Przy takiej ilości wyładowań atmosferycznych i przy takiej ilości uczestników, naprawdę zadziwiające jest wręcz, że nikt nie oberwał.

tran1

Nie żałuję swojej decyzji, podjąłem ją świadomie i uważałem ją za najrozsądniejszą. Były to pierwsze zawody, których nie ukończyłem. Gdyby było bezpiecznie napierałbym do mety. Uważam, że org powinien przerwać zawody, front burzowy trwał wiele wiele godzin i było bardzo niebezpiecznie dla zawodników jak i dla wolontariuszy.

Lada chwila Bieg 7 Szczytów, oby limit burz wyczerpał się na Transjurze.

zdjęcia pochodzą ze strony organizatora Transjury.

Wlodec ( Raw Vegan Run )