niedziela 13, Grudzień, 2015

PRAŽSKÁ STOVKA 2015

PRAŽSKÁ STOVKA 2015

487031_article_photo_RdAbQOW0Impreza sportowa, o której marzyłem od 2010 roku, kiedy to wraz z Malwiną byliśmy uczestnikami na jednej z krótszych tras. Oprócz głównego dystansu, organizatorzy przygotowują zawsze kilka innych tras, tak aby każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Wówczas na pośredni dystans nie dotarliśmy przez ogromne mrozy i musieliśmy zadowolić się dystansem coś pod 30km.

Urok okolic Pragi jak i charakter imprezy, uczestników oraz organizatorów tak na zauroczył, że od tamtej pory, po głowie każdego roku na początku grudnia chodził plan wyjazdu na Prazska Stovka. Niestety zawsze coś stawało na drodze, aby pojechać. W tym roku wreszcie wszystko ułożyło się pod wyjazd.

Pewne było to, że nie będzie tak jak w 2010 roku minus 20 stopni, że będą jeździły pociągi, że nie będzie śniegu i że być może będzie Dziadek Mróz, którego spotkaliśmy w 2010 roku.

Nie pewne było to co mnie czeka na trasie. Olaf główny organizator i budowniczy trasy, znany jest z tego, że tak prowadzi trasy aby pokazać najpiękniejsze miejsca i zakątki na danym terenie, jak również z tego, że jego pomysłowość  potrafi stworzyć wymagające odcinki tak, aby nikt nie nudził się.

Ogromną zaletą jest to, że co roku trasa, dystans i przewyższenia są inne. Zachowując przy tym jak nazwa imprezy mówi dystans około 100km. Na ten rok Olaf przygotował 130km perfekcyjnie oznaczonej trasy z 5350+ przewyższeniami, co jest rekordem jeśli chodzi o przewyższenie w dotychczasowej historii Prazskiej Stovki. Nowością jest również perfekcyjne oznaczenie trasy, z czym w poprzednich latach podobno bywało różnie.  Imprezę tą wyróżnia także, charakter i ilość punktów kontrolnych, które są umiejscowione na trasie, którą biegniemy. Punkt kontrolny to duża literka K na drzewie i załączonym mazakiem, którym na karcie jaką dostajemy na starcie nanosimy kolor mazaka odznaczając tym samym , że tędy biegliśmy. Choćby jedno przeoczenie punktu grozi dyskwalifikacją. Biegnąc naprawdę trzeba uważać, aby nie przeoczyć takiego punktu. Do pomocy mamy drugą kartkę A4, gdzie rozpisaną mamy trasę z nazwami i kilometrami oraz w którym miejscu znajdują się punkty kontrolne. Do tego zalecana jest mapa, którą sami musimy sobie zorganizować lub zapis GPS, który można pobrać po opublikowaniu trasy. Co w przypadku tej imprezy, ogólny zarys trasy pojawia się na tydzień przed zawodami.

12301691_156373444720819_7607087989971963308_n

Do dnia startu trasa może ulec drobnym modyfikacjom.  Za znaczenie trasy Olaf bierze się już  na tydzień przed zawodami. W tym roku po raz pierwszy do dyspozycji miał coś około 30 osób, co pozwoliło zrobić naprawdę kapitalne zawody. Oprócz punktów kontrolnych były też tajne kontrole oraz kontrola chipowa. Z innych ciekawostek to zawody, gdzie nie ma numerów startowych.

Wszystko to czyni , że ten ultra maraton jest wyjątkowy i wierzcie mi nie sposób się nudzić. Można by powiedzieć, że cały czas jest ‘’akcja’.

Zauważam również ogromny postęp u naszych Czeskich sąsiadów, jeśli chodzi o bieganie po górach, w tym głównie w ultra maratonach. To co widziałem w 2010 roku, a teraz to niebo, a ziemia. Czesi zaczęli naprawdę biegać. Sprzęt, podejście i sam fakt , że impreza Prazska Stovka z turystycznego pochodu stała się czołowym czeskim ultra maratonem. Jeszcze do niedawna piechurzy stanowili tam trzon imprezy, a teraz niemal wszyscy zaczęli biegać, a piechurzy podbiegać co niektóre fragmenty.

Zawody

W tym roku start nastąpił w miejscowości Beroun. I co również było nowością na tej imprezie, po raz pierwszy dostępny był przepak po 60km właśnie w Beroun’ie. Otóż pierwsze 60km to okrążenie po okolicznych górach, lasach i polach. Wszystko zostało tak pomyślane, że można było zostawić sobie co nieco w miejscu startu i następnie ruszyć na drugą cześć trasy, czyli na 70km odcinek do ościennego blokowiska Modrany w Pradze.

W tłumie przed startem, słyszę jak ktoś mnie woła Lukas Lukas. Obracając się spodziewałem się jakiegoś Polaka, który przybył na czeskie napieranie. Ku mojemu zaskoczeniu to nie Polak, a Czech, którego za Chiny ludowe nie mogę skojarzyć. Pyta mnie:

-pamiętasz mnie?

-nie, przepraszam ale niestety nie

– Chudy Wawrzyniec

– który rok?

-2013

-hmmm no nadal nie mogę skojarzyć

– przepuściłeś mnie na samym końcu, gdy zbiega się już do mety

– o tak faktycznie, przypominam sobie, że przepuszczałem jakiegoś Czecha albo Słowaka

– tak, to mnie

Świat ultra maratończyków naprawdę jest wspaniały. To było bardzo sympatyczne spotkanie i bardzo mnie pozytywnie zaskoczyło.

Start

Godzina 23.25, do startu 5 minut, żadnej odprawy, następnie odliczanie i do przodu. Od razu mocne podejście, które większość na początku podbiega. Podbieg jest na tyle długi, że biegną już tyko najwytrwalsi. Już po chwili widać panoramę Beroun’a. Po jakimś czasie jest pierwsza tajna kontrola. Zaczyna robić się luźniej, wyprzedzam sporo osób, aby znaleźć swoje miejsce w szeregu. Po miesięcznej przerwie od biegania, wznowiłem treningi 3 tygodnie przed tymi zawodami. Jeszcze 5 dni przed startem robiłem mocny trening pod przyszły sezon. Nie spodziewałem się wiele po tych zawodach po za tym, że skończę to gdzieś w okolicach 18 godzin i że przeżyję super przygodę.

 Pierwsza noc z Czeszką

Pierwsze góry mają solidne soczyste podejścia. Mocno trzeba się wysilić, aby nie wypaść z peletonu i zdobyć szczyt. Czasami lecę z peletonem, czasami samotnie, by w końcu znaleźć odpowiedniego partnera, a raczej partnerkę z podobnym tempem jak moje.

Wspólnie pokonujemy nocą niemal cały odcinek do Berouna. Momentami kogoś doganiamy lub ktoś dogania nas i przez chwilę razem pokonujemy dystans, a po chwili już znów jesteśmy sami. Wychodzimy na zmiany, przy czym na podbiegach dziewczyna jest mocniejsza ode mnie. Za to na zbiegach ja przejmuje ster. W grupie, czy w grupkach lepiej pokonuje się trasę, jest mniejsze prawdopodobieństwo przeoczenia punktu. Raz ja krzyczę do Zuzki, że punkt, którego nie widziała przebiegając obok niego, a następnym razem to Zuzka namierza punkt.

12308302_10207074273393957_8905898602460580300_n

Noc bardzo wilgotna, wszystko mokre. Momentami mgła jak z biegu Szlakiem Orlich Gniazd. Na szczęście jest jej nie wiele i doskonale widać oświetlone drzewa i oznaczenia trasy. Pokonujemy wzniesienia, wąwozy, skaczemy przez strumyczki, przebiegamy po kłodach, czasami po prowizorycznych mostkach. Zaliczamy punkt po punkcie, również punkty żywnościowe, które dwa są na świeżym powietrzu, a reszta w karczmach lub restauracjach, gdzie dla biegacza czeka zazwyczaj zupa w ramach biegu.

12347806_10203870061711937_8141969652728557067_n

Kilka kilometrów przed przepakiem w Beroun’ie dołącza do nas angielskojęzyczny biegacz. Brakuje mu jednej kontrolki, którą biedak przeoczył na bardzo stromym podejściu 3 km wcześniej. Po słowach otuchy ruszył z nami dalej na przepak, z którego ani ja ani on nie skorzystaliśmy. Zuzka chyba tak, bo po wyjściu na drugą część trasy dopiero nas dogoniła po niemal godzinie czasu, od razu narzucając tempo. Mocna kobieta tyle wam powiem.

12316356_10203763686451964_2873152112508165577_n487031_article_photo_RdAbQOW0

Krótki dzień, a napierać trzeba

Na trasie zrobiło się gęściej i ciaśniej, a to za sprawą drugiej trasy pod względem długości 70km na którą ruszyli zawodnicy równo o 7 rano z Beroun. Do pokonania mieli ten sam 70 km odcinek do Pragi co i my. Pomieszało to się wszystko, bo nie było wiadomo kto z jakiej jest trasy. Natomiast pozytywnym plusem jest tego, że częściej napotyka się osoby, przez co jest raźniej i sympatyczniej.

12342589_10205074887289572_9218545314247215930_n12341024_10153221573373483_7524977615524206981_n

Poranek był mroźny. Przymrozki odczuliśmy na zbiegach po trasie rowerowej, gdzie było tak ślisko, że raz zatrzymałem się na płocie zbiegając w dół. Za to wschód Słońca i późniejsze widoki przy pięknej pogodzie bezcenne. Nic tylko zatrzymać się i rozkoszować promieniami słonecznymi i podziwiać piękno natury. Podziwiać było co, Olaf poprowadził nas przez przecudowne i przepiękne skrawki tej ziemi. Znów były strome soczyste podejścia, wąwozy, skały, zamki, wieże i księżniczki.

12342573_10205074895209770_628937550371018147_n12314020_1131575410188649_146002784811428962_n487031_article_photo_eDfodAZ012360394_10203870056151798_1755146918709429688_n

Księżniczki zamiast pantofelków w butach do biegania. Sporo było też rycerzy, którzy zamiast rumaków zaprzęgli psy. Na punktach odżywczych zamiast okowitki była zupa i kofola. Co bardziej strudzeni raczyli się piwem.

Po tej sielance nawet nie zorientowałem się, kiedy Zuzka mi odskoczyła. Jeszcze kilka razy minęliśmy się na trasie, z tym że ona leciała już w dół, a ja w górę po punkt kontrolny. Olaf często ułożył tak trasę, że należało wspiąć się na samą  górę najbardziej  stromym zboczem, tyko po to, aby zaliczyć punkt, a następnie z niego zbiec i np. lecieć dalej na sąsiedni szczyt.

487031_article_photo_LahDB0Z0

Tempo, które miałem pozwoliło mi poczuć to co lubię najbardziej – samotność długodystansowca. Choć przez chwilę samemu lecieć przez piękną krainę i czuć wiatr po rajstopach.

Radość nie trwała zbyt długo, nie oznacza to że zniknęła bezpowrotnie, po prostu zamieniła się w inną formę radości. Uformowała nam się 5 osobowa grupa, w której prym wiodła znowu …. Kobieta. Było tak sympatycznie, że postanowiłem dotrwać z nimi do końca trasy. Czy będę pół godziny wcześniej, czy dłużej, czy kilka miejsc wyżej czy niżej nie robiło mi to różnicy. Nasza wspólna podróż zaczęła się na około godzinę przed zachodem słońca. W myślach nazywałem ‘’naszą’’ kobietę Szefową. Była zorientowana w terenie, chyba miejscowa, choć raz gdy jeden nasz kompan zapytał jej ile jeszcze kopców, czyli górek, to odpowiedziała mu, że jeden. Zanim ten jeden nastąpił zaliczyliśmy ich jeszcze parę 🙂

12341217_10203870062871966_3874300073487143169_n12274509_10205539396060164_2969177255336615831_n

Gdy zapadł zmierz byliśmy już na przedmieściach Pragi, na którą patrzyliśmy z zachwytem z góry. Czekał nas jeszcze undergroundowy most do pokonania po torach i kilka kopców znajdujących się  całkiem nie tak daleko od centrum. Trzeba było zebrać się jeszcze na te kilka podejść. Pomysłowość Olafa naprawdę nie zna granic. Jeden ze zbiegów po krzakach na  tyłku był ostatnią atrakcją przygotowaną dla nas.

Wbiegamy peletonem na metę i świętujemy ukończenie. Zuzka zwyciężyła w kategorii kobiet dokładając mi jakieś 45 minut i zajmując 10 albo 11 miejsce. Nasza Szefowa zajmuje drugie miejsce.  Mnie klasyfikują na 19 miejscu z czasem 18h33’06 mimo, że wbiegliśmy w pięć osób w tym samym czasie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Na mecie dyplom i samoobsługa z napojami i jedzeniem. Charakter tej imprezy i moje zamiłowanie do Republiki Czeskiej pozwala sądzić mi, że będę starał się wracać na tą imprezę jak tylko będę mógł.

PRAŽSKÁ STOVKA UT cca 130 km / 5350 m+

Ahoj