piątek 8, kwiecień, 2022

Ultra Hańcza na Weganie

Zdecydowałem się sprawdzić formę podczas wiosennej edycji Ultra Hańcza z kilku powodów. Po pierwsze z racji tego, że stałem się prawie białostoczaninem (jak to trafnie ujął jeden z moich białostockich znajomych) to na Suwalszczyznę mam teraz stosunkowo niedaleko. Po drugie Suwalszczyzna jest idealna do trailowego biegania. Miejscami ukształtowanie terenu jest niemal jak w górach a jednak nie są to typowe góry, podbiegi i zbiegi są zdecydowanie „biegowe”. Każdy bieg w takim terenie to solidna jednostka treningowa. Ponadto krajobraz Suwalszczyzny o tej porze roku jest wyjątkowo surowy. Ma swój urok i warto to zobaczyć. Po trzecie biegi organizowane przez Fundację Kierunek Ultra mają nasz certyfikat „Vegan Friendly” co oczywiście samo w sobie jest wystarczającym powodem, żeby na takim biegu się pojawić.

Na swój sprawdzian wybrałem Cisowa Trail 25km. Bieg, którego główną atrakcją jest wbiegnięcie na górę nazywaną Suwalską Fudżi-Jamą czyli górę Cisową. Organizatorzy dobrze się spisali i na podbieg wybrali dość strome zbocze, dzięki czemu można było poczuć przyjemne ciepło w łydkach. Cała trasa była różnorodna i bardzo urokliwa. Z czystym sumieniem polecam  warto! / Luk Greg

 

Lukowi tak się spodobało, że pozamiatał i z dużą przewagą wygrał bieg na 25K!

Kostek: Teraz kilka słów ode mnie. Moje tegoroczne urodziny postanowiłem spędzić „na biegowo”, w związku z tym żona zasponsorowała mi 67 km na Ultra Hańczy. To dobry dystans w ramach przygotowań treningowych do mojego najważniejszego startu w tym roku. Na Suwalszczyznę postanowiłem wrócić po zeszłorocznej, jesiennej edycji Ultra Hańczy, gdzie opiekowaliśmy się jednym z punktów żywnościowym na trasie, a samą okolicą jestem zauroczony od wielu lat. Gdy byłem tu pierwszy raz, krajobraz raczej przypominał mi Skandynawię – pagórki, mnóstwo jezior, cisza i brak ludzi.

Plan na ten bieg był taki, żeby biec delikatnie, treningowo i nie zmęczyć się za bardzo. Teoretycznie pierwsze kilometry przebiegały zgodnie z planem, ale potem mnie poniosło do tego stopnia, że w pewnym momencie dogoniłem Patrycję Bereznowską. To ostudziło mój zapał, bo wiedziałem, że długo tak nie pociągnę. Pierwszą połowę biegłem z dziewczyną, która jak się okazało na metę wbiegła zaraz za Pati. Do 60 km szło mi bardzo dobrze, mijałem pagórki, co chwilę w zasięgu wzroku miałem jakieś jezioro, przebiegłem długi brzeg najgłębszego z nich: Hańczy. Niestety, na 60 km musiałem się wdrapać na Cisową górę, co bardzo nie spodobało się moim łydkom. Od tego momentu walczyłem o dotarcie do mety, co sprawiło, że dotarłem na nią na 17 pozycji, a spokojnie byłbym w pierwszej dziesiątce.

Bieg jest organizowany przez Fundację Kierunek Ultra, która oprócz Ultra Hańczy robi też szereg innych imprez, polecam je w 100%. Na mecie czekała wegańska zupa, a po dekoracji zawodników z dłuższych dystansów mieliśmy możliwość najeść się lokalnych smakołyków, oczywiście w wersji wegańskiej.

Dodaj komentarz