środa 19, kwiecień, 2017

Biegający Gród

IMG_2336Tym razem opowiem Wam nie o zawodach w jakich brałem udział, a o pewnej historii, która wydarzyła się naprawdę wiele wiele lat, wieków temu, a która trwa do dziś. Zapraszam w tajemnicze wzgórza Jury i Dolinę Warty i do Częstochowy!

Biegający Gród odc.1

Początek

Mglisty to był poranek. Powietrze rześkie nadające idealny rytm wędrówce nieznajomemu wówczas jeszcze rycerzowi. Podróżował na swym rumaku. Tarczę dzielnie przed sobą trzymał. Bacznie obserwując pola, doliny ,lasy i wzgórza z wapiennymi skałami. Wodząc oczyma swymi za dziką zwierzyną, korzystając z oazy ciszy i spokoju oraz źródeł wody wybijających z głębin, podążał na południe zaciekawiony piękną przyrodą. Słuchał swojego serca. Obserwował, myślał i notował. Zmęczony ciągłymi walkami bliżej mu było do osadniczego trybu życia niż do kolejnej wyprawy bitewnej. W grodzie dostał wolną rękę. Wreszcie był wolnym człowiekiem i mógł pokierować swoim życiem tak jak dusza zapragnie. Późnym wieczorem dotarł na jedną z wyższych gór Jury. Przeprośna Góra. Nieświadomy miejsca w jakim rozbił obóz pod osłoną nocy, a przy plejadzie niebiańskich gwiazd zapadł w głęboki sen. W najbardziej kolorowych snach nie przypuszczał w jak pięknym miejscu obudzi się. Cała rzecz działa się w XI wieku. Nazywał się Częstoch.

Biegający Gród odc.2

 Sen

Częstoch śnił tej nocy jak nigdy.  Czy to zmęczenie spowodowane było długą podróżą, czy może układ gwiazd jaki uformował się tej nocy na niebie?.

Po trochu jedno z drugim, ale prawda jest taka, że nic nie dzieje się z przypadku. Sen , który dopadł naszego bohatera miał go dopaść właśnie tu i teraz. Przeznaczenie musi się wypełnić. Pogrążony w śnie silny ,a zarazem bystry rycerz rejestrował obrazy z innego świata. Ze świata jakiego nikt wówczas nie znał. Rzucany nieświadomie z lewego boku na prawy, z prawego na lewy śnił jak zabity. Sen był tak mocny iż wierny rumak zaczął się bardzo niepokoić co ze swoim Panem dzieje się. A śniły mu się postacie i budowle z przyszłego świata. Ludzie odziani w tkaniny i wzory, których nigdy nie widział. Nawet na dalekich wyprawach krzyżowych. Zachowanie tych ludzi było również dziwne i niezrozumiałe. Obrazy były tak realne i w żaden sposób niewytłumaczalne, że miał ich dość. Miał dość koszmarów.

Wystraszony powoli wybudzał się z tego letargu. Zaczynało świtać…….

Biegający Gród odc.3

 Pradolina Warty

Zapowiadał się piękny dzień w dolinie. Słońce powoli wznosiło się ku górze. Ptaki prowadziły cudowny koncert , a lekki wiaterek muskał okoliczną bujną roślinność.

Wtedy właśnie Częstoch otworzył oczy. Sen jaki miał tej nocy tak go skołował, że to co zobaczył uznał iż śni dalej. Ale to nie był już sen, a Pradolina Warty. Ziemia pokryta kwiatami i zieloną trawą. Drzewami i krzewami o niewyobrażalnych kształtach i wymiarach. Z pędami owoców i liśćmi o różnorodnej barwie. Z wrażenia zakołowało mu się w głowie. Jak na dzielnego rycerza szybko wstał i rozejrzał się jeszcze raz. Dostrzegł czyhającą i obserwującą go zwierzynę, której również było bardzo dużo.

Z Przeprośnej Górki na której rozbił obóz rozciągał się piękny widok na całą dolinę. By ujrzeć całą jej okazałość podszedł do skarpy. Wysoką i bardzo stromą.

Częstoch zaniemówił. Przełom rzeki Warty zachwycił go i odebrał na chwilę oddech. Obraz dzikiej przyrody z czystą wodą jak kryształ, siła natury jakiej do tej pory nie widział i rozprzestrzeniającego się krajobrazu aż po horyzont nie potrafił objąć myślami ani wzrokiem. Stał tak w bezruchu nie licząc czasu. W pewnym momencie miał przebłysk budowli ze snu. Tak jakby już tu kiedyś bywał. Wbił wzrok w skarpę po drugiej stronie rzeki. Zamyślił się.

Nagle!……dostrzegł człowieka wśród drzew.  Nasz bohater nie jest sam w dolinie..

Biegający Gród odc. 4

 Spotkanie

Na koń! Odruchowo krzyknął Częstoch ujrzawszy postać po drugiej stronie rzeki na skarpie.

Bieg! Do mnie ! – tak nazywał się koń, któremu imię nadawał arcymistrz szpady dziadek naszego bohatera. Koń był podarunkiem po osiągnięciu sztuki władania mieczem. Należało wykazać się także znajomością astrologii, geografii i co najmniej jednego języka obcego.

Bieg , zerwał się na równe kopyta i już po chwili stał u boku swego Pana. Ten dosiawszy ruszył z kopyta i pognał w dół doliny szukając wzrokiem dogodnego miejsca na przekroczenie rzeki Warty na drugą stronę.

Na zakolu nurt był spokojny, a poziom wody pozwalał na bezpieczne przedostanie się pod skarpę.  Znajdując się już po drugiej stronie ruszył jak błyskawica na skarpę , gdzie dostrzegł postać.

Silny biały ogier o imieniu Bieg osiągnął cel w mgnieniu oka. Oboje znaleźli się w miejscu, gdzie Częstoch widział tajemniczą postać. Wtem zza pleców dobiegł ich melodyjny, ciepły głos starca.

– Czekałem na Ciebie mości Panie, teraz ziemia i czasy nie spokojne, znaki coraz trudniej odczytywać i już powoli traciłem nadzieje, że nic z tego nie będzie. Ale gwiazdy naprowadziły Cię, a za Twoją znajomością  astrologii prowadziła Cię ciekawość. Bóg zapłać za ten dar.

– Ale jakże to, jak mogłeś na mnie czekać starcze?! – odpowiedział zdumiony Częstoch. – To niemożliwe!

– Tutaj jest wszystko możliwe szanowny Panie, to jest Dolina Warty i wszystko jest zapisane w gwiazdach, proszę spocznij przy mym boku, naparze ziół i wszystko co zostało mi przekazane spróbuję Ci wyjaśnić.

Biegający Gród odc. 5

Przepowiednia

Starzec zrobił wywar z roślin żyjących tylko na wapiennych wzgórzach. Receptura była znana tylko wyłącznie przez niego. Usiedli. Starzec biorąc pierwszy łyk zaczyna swoją opowieść.

To był kwiecień, niebo było niespokojne. Od wczesnego poranka przeczuwałem, że coś jest nie tak. Przybyłem na tą ziemię wiele lat wcześniej i po raz pierwszy widziałem takie coś. Chmury zwariowały. Skakały i układały się w różne kombinacje przedstawiające wydarzenia, które nadejdą. Pochłaniałem je nie wiedząc, czy jeszcze żyje. Jedne przegonione przez burzę, zastępowały drugie. Trwało to chwilę, ale obraz wiadomości przekazanych mi przez chmury wypełnił mi myśli na najbliższe lata. Początkowo sądziłem, że to przez roślinny, które zbieram w dolinie. Szybko zmieniłem zdanie, gdy pierwszy obrazek jaki widziałem spełnił się.

Teraz przybyłeś Ty. Najważniejsza część przepowiedni. Czekałem na Ciebie.

Częstoch nie jest typowym rycerzem, który to tylko macha mieczem. Jest inteligentny, wyuczony i potrafi dostrzec to czego inni nie widzą.

Po wysłuchaniu mędrca nic nie rzekł. Zamyślił się. Przypomniał sobie sen. Zdał sobie również sprawę, że coś niewytłumaczalnego ciągnęło go w te strony. W końcu przemówił do starca:

– I co teraz, co dalej?

– Jak mówiłem czekałem na Ciebie, przygotowywałem się na to spotkanie wiele lat. Wiem o Twoim śnie. Widziałeś dolinę na wiele lat do przodu. Aby to spełniło się będziesz potrzebował pomocy bez której nie obejdzie się. To kolejne elementy układanki. Wszystkie kruki w dolinie są z Tobą. Wiedzą co mają teraz zrobić. Jutro z samego rana odlecą w różne strony świata z wiadomością do ludzi, którzy zostali wybrani i przybędą Ci pomóc wypełnić przepowiednie. Będą to fachowcy w swojej dziedzinie. Najlepsi z najlepszych. Wkrótce Dolina zapełni się ludźmi, a Ty staniesz na ich czele.

Biegający Gród odc. 6

Wieża

Jak rzekł stary mędrzec, nazajutrz wszystkie kruki opuściły Dolinę Warty. Widok to był niesamowity. Ujrzeć setki kruków na niebie odlatujących we wszystkie kierunki świata. Niosły wiadomość dla wybrańców. Gdy kruk zjawi się u ludzi  z wiadomością, których wybrało przeznaczenie, ludzie ci niezwłocznie i pośpiesznie opuszczą swoje obecne miejsce bytu. Każdy z nich miał podobny sen jak Częstoch.

Wiedzą, że TEN dzień nadejdzie. Wielu z nich pewnie czuje go już w kościach, jak również wielu nie spodziewa się, że TEN dzień nadchodzi. Wręcz nadlatuje z kruczą wiadomością.

Częstoch po kolejnej spędzonej nocy w dolinie, tym razem bez snu, radzi się mędrca co dalej. Pyta go również jak się do niego zwracać. Stary mędrzec z siwą brodą do kolan i laską zrobioną z zwyczajnego kija odrzekł:

– po prostu JURA

Jura nakreśla plan działania.

– Przede wszystkim drogi Częstochu pierwsze co musimy zrobić to postawić wieżę na samym środku doliny, nie za blisko rzeki, bo rzeka ta niby taka spokojna, ale jak wiosenne opady zaczynają się, potrafi płatać różne figle.

– ale jak?  bez narzędzi, planów i ludzi? – zamyśla Częstoch

–  nic się nie martw, już jutro przybędą pierwsi z pierwszych, którzy nam w tym pomogą

– a plan budowy wieży skąd, chyba nie jesteś architektem?

–  nie jestem, ale jutro przybędzie wybitny architekt zwanym Lechosławem

Jura, wszystko bardzo dobrze miał opracowane. Dobrze też wiedział na którym wzgórzu ma powstać wieża. Wiedział także, dlaczego ta wieża ma powstać.

Wieczorem –  ku zdumionemu Częstochowi – wracały już pierwsze kruku ze swojego zadania. Oznaczało to, że pierwsze wiadomości zostały już dostarczone.

Znamy zatem już czterech bohaterów Biegającego grodu: Rycerz Częstoch, Mędrzec Jura, koń Bieg i architekt Lechosław. Wkrótce przybędą następni mieszkańcy tej niesamowitej krainy…….

Biegający Gród odc. 7

Częstochowa

Nazajutrz, tuż po pierwszych promieniach Słońca, które pięknie zawsze oświetla Dolinę Warty od wschodu, zaczęli przybywać pierwsi nowi mieszkańcy przyszłego grodu. Wśród nowoprzybyłych był ten na którego czekano szczególnie. Lechosław. Budowniczy pobierający nauki u Rzymian. Liczył, kalkulował, mierzył i budował.  W dolinie dostał szczególne zadanie. Miał postawić wieżę tak wysoką, że będzie widoczna z wielu kilometrów. Ma pełnić m.in. zadanie punktu orientacyjnego dla zmierzających w tym kierunku nowych osadników.

-Ta wieża musi powstać, aby ludzie nie mieli problemu z dotarciem do naszej doliny – rzekł Jura

– oczywiście, oczywiście – odparł Lechosław, po czym zabrał się do pracy

Już po kilku godzinach miał opracowany szkic i plan budowy. W następnych dniach budowa wieży ruszyła na całego. W dolinie przebywało już kilkanaście osób, w tym liczydło Manitosław. Liczył, rachował i wszystko zapisywał. Zafascynowany matematyką był zawsze tam, gdzie coś  działo się w dolinie. Po mimo, że budulec osady pochodził tylko wyłącznie z doliny, a ludzie nie otrzymywali żadnego wynagrodzenia, twierdził, że wszystko musi być policzone i zapisane.

Prace budowlane trwały na okrągło. Wieża została postawiona w ciągu zaledwie kilku dni. Następnie potrzebne było zbudowanie schronienia dla ludzi. Małe skromne szałasy na prędko pobudowane przestały być wystarczające. Rodzący chaos potrzebował kogoś kto będzie nadzorował to wszystko. Sam jeden Częstoch nie był wystarczający, aby nadzorować wszystko i wydawać polecenia. Wtedy przybył do Doliny Waldosław. Były zarządca ziemi należących do bardzo zamożnych szlachciców. Miał dość pijaństwa i obłudy swoich chlebodawców. Po otrzymaniu kruczej wiadomości wziął swojego najlepszego kompana dowódcę tajnej królewskiej jazdy konnej, zwanym Bemosławem i przybył czym prędzej na miejsce.

– Drogi Częstochu, jak to jest z tą waszą wieżą – rzucił Tomisław, dobry duch społeczności w Dolinie

– zmierzając tutaj , raz ją widać, raz nie widać?! – kontynuował

– mieszkając w takim terenie, wieża musiała powstać, aby stanowiła punkt orientacyjny, szczególnie dla nieznających drogi. Tutaj wzgórze goni wzgórze i dlatego wieża ta Często się chowa – odparł Częstoch – czyż nie jest tak najmądrzejszy z najmądrzejszych Juro?

– dokładnie tak, …. Częstochowa, Częstochowa…….  –  potwierdził Jura mrucząc coś dalej tylko do siebie…….

Biegający Gród odc.8 

Gotowi!

W Dolinie Warty ciszę zastać można było tylko nad ranem.  Budowa grodu trwała od wczesnych godzin porannych do późnego wieczora.

Ptaki swym cudownym śpiewem mogły przebić się jedynie tuż przed świtem. Wieża i zabudowania wokół niej stały już od kilku tygodni. Lechosław nakreślił plan rozbudowy grodu.  Bemosław z racji pełniącej swojej wcześniejszej funkcji objął dowodzenie ochrony grodu. Bardzo naciskał na to, aby zacząć od budowy wału ochronnego.

Wieści z północnej Polski nie były dobre. Jakiś jasnowłosy lud przybywając na łódkach penetrował północne ziemie kraju. Co do tego, że musi powstać ochrona grodu, nikt nie miał wątpliwości. Kwestią pozostawały finanse. Manitosław obliczył już wszystkie koszta. Suma była uderzająca.

– Mam kontakty na Hungarii (obecne Węgry) – rzekł Jura,  dalej kontynuując

 – Jest tam klasztor z mnichami, którzy dysponują ogromnym skarbcem, a podobno mają też kilka złotych srebrników ( za złote srebrniki można kupić duszę)

– udam się tam czym prędzej i załatwię co trzeba

Po kilku dniach Jura wrócił z sakiewkami dukatów. Od tego momentu prace trwały na okrągło. Poprawiono wieżę, powstał klasztor dla darczyńców, wybudowano wały i domy dla mieszkańców. Gród zmienił się nie do poznania. Był duży, mocny i robił wrażenie. Częstoch na swoim koniu imieniem Bieg każdego dnia okrążał gród wzdłuż wałów. Gród był gotowy. Częstochowa.

Sen spełnił się. Ludzie wypełnili przepowiednie.  Wieści szybko rozchodzą się. Do grodu zaczęły przybywać liczne grupy ludzi, włącznie z pielgrzymami i wędrowcami.

Chodziła wiadomość, że Częstochowa jest magiczna. Pewnego dnia na dziedziniec wbiegł człowiek w sandałach z liśćmi na głowie i z ogniem na pochodni , której jak mówił, nie można zgasić. Że jest to święty ogień olimpijski.

Opowiadał, że dawno temu w Rzymie, odbywały się sportowe wydarzenia, a ogień był symbolem olimpiady. Olimpiada nie przetrwała, ale ogień tak.

I tak z tym ogniem z pokolenia na pokolenie Rzymianin ten biega po całym świecie i opowiada stare dzieje, aby pamięć przetrwała, a i być może olimpiada powróciła.

Jako, że Częstochowa nie była zwykłym, a magicznym grodem, zwołano naradę i postanowiono zorganizować wyścig!

Biegający Gród odc. 9

Wyścig

Wieści o wyścigu obiegły całą ówczesną Polskę, Spisz Pieniński, Orawę i częściowo Węgry za sprawą mnichów. Wszem i wobec ogłoszono nazwę biegu i regulamin. Wyścig przyjął nazwę Pierwszy Bieg Częstochowski. Wszystkie wytyczne opierały się na relacjach Rzymianina, który przybiegł z ogniem olimpijskim.

Trasę biegu wytyczono dookoła grodu, biegnącą wzdłuż muru obronnego. Zapowiadało się ogromne wydarzenie. Od dnia ogłoszenia wyścigu do grodu zaczęły ściągać ogromne rzesze ludzi. Pojawiali się zarówno męscy i silni wojownicy, jak i drobni skromni niczego nie zdradzający wieśniacy. Nie brakowało też odważnych kobiet, dzieci i dziwaków. Węszący wszędzie pieniądz kupcy, handlarze i oszuści także przybywali do grodu. Doszło do tego, że miejsca nie starczało dla wszystkich. Wyznaczono teren pod murami, gdzie za drobną opłatą można było rozbić biwak.

Gród Częstochowski rósł w siłę. Skarbiec i dobrobyt polepszał się w niesamowitym tempie. Bez wątpienia bieg przyczynił się do rozkwitu gospodarki.

Najpiękniej w dolinie Warty jest wiosną i to właśnie na tą porę ustalono dzień wyścigu. W samo południe puszka z karbidem miała dać start biegu.

Już na dzień przed biegiem zaczęli przybywać najdziwniejsi z najdziwniejszych, którzy chcieli zmierzyć się z innymi. Różnili się wszystkim, pozycją w społeczeństwie, stanem, jak i ubiorem. Czasami także zachowaniem. Byli i tacy co twierdzili, że odżywiają się tylko roślinami, a nawet tacy, którzy wykorzystują tylko Słońce do życia. Mieszanka kulturowa z różnych ziem dodawała smaczku do tego widowiska. Udział w biegu chcieli wziąć niemal wszyscy. Ale znalazł się ktoś, co powiedział, że on nie będzie biegł, a jechał konno przed szeregiem odważnych i ich będzie prowadził. Zwano go Krzarosławem. Jako nagrodę wyznaczono działkę nad rzeką Wartą i honorowe członkowstwo grodu. Kowal z pobliskiej kuźni wybił żelazne blaszki z godłem grodu. Czarny kruk i lew na tle bramy grodu. Jakaś stara kobieta twierdziła, że ma wodę ze świętego źródełka, która orzeźwia w mgnieniu oka. Obok wody pojawił się świeżo pieczony chleb, a miejscowe opryszki przyjmowali zakłady kto wygra.

W dniu biegu na stracie stanęło czterdziestu dwóch odważnych ludzi. Kobiet i mężczyzn. Do pokonania mieli na oko trzy tysiące yardów, czyli około dwóch kilometrów i osiemset metrów.

Łup – wywaliło puszkę z karbidem! Ruszyli z kopyta. Konno na czele Krzarosław, a zanim przy wiwacie ludności grodu chmara śmiałków. Narobili kurzu i przy pierwszym łuku nie było widać kto prowadzi. Gdy tumany kurzu opadły na czele pojawił się człowiek z lasu. Skromnie odziany, szczupły, ale mięśnie wyrzeźbione.

Biegł boso. Swobodne ruchy, sylwetka wytrenowana przez życie w lesie. Moc i energia. Z każdym yardem oddalał się od pozostałych. Bezsprzecznie wygrał Pierwszy Bieg Częstochowski. Tłum był szczęśliwy i skakał z radości. Zwycięzcę noszono na rękach. Częstoch i Jura wręczali żelazne blaszki i gratulowali wszystkim odważnym. W głębi ducha ujrzeli to co im przyśniło się pewnej nocy.

Obserwując tą historię ze wzgórz Jurajskich nie przypuszczałem, że doczekam się nowożytnej historii i będę miał okazję obserwować współczesnych odważnych ludzi biegających ponownie dookoła grodu w Częstochowie. To już dziewiąta edycja i Wy tworzycie nowe rozdziały tej pięknej opowieści. Wierzę, że ponownie usiądę i tym razem opiszę Waszą historię. Tymczasem udaję się spać i być może coś mi się przyśni.

17973637_1307692052652997_3943629873313141138_o

Pisał dla Was – Łukasz Pawłowski – wlodec

                                                                                                                       Ku pamięci Lecha…….